wtorek, 25 grudnia 2012

7. Zdrady

Muzyka. Czas, w którym słyszymy niepowtarzalne brzmienia doprowadza nas nie tylko, do zapomnienia i skrajnych myśli o przyszłości, ale także do poruszania się w rytm nut, wydobywających się z gramofonu bądź z gry orkiestry. Tym razem było tak, jak za moim drugim przykładem. Muzykanci rozweselili całe przyjęcie swoimi niebanalnymi utworami, rozgrzewając parkiet do czerwoności. Gdy zaczęła się kolejna fala Mozarta, postanowiłam dać upust swoim zmęczonym kostkom i usiadłam, przyglądając się jak inni balansują po scenie.  Po chwili dopadł mnie Draco, żarliwie skarżąc się na Debby, która postanowiła go sprowokować do dalszych starań o jej względy. Musiałam przyznać, że była z niej sprytna dziewczyna, umiejętnie radząca sobie z mężczyznami.
— Jak ona mogła mnie tak zostawić? Przecież nic takiego jej nie zrobiłem, cały czas latam za nią jak pies z podkulonym ogonem. Nie raczyła nawet... — powiedział, zatrzymując się na chwilę. Do sali wkroczyła niebiańsko ubrana kobieta, stąpająca ostrożnie w niebotycznych szpilkach. Zachichotałam pod nosem, kiedy mrugnęła, niby przypadkiem, w naszą stronę. Deborah zawsze wiedziała, jak sprowadzić na siebie miliony spojrzeń zawistnych kobiet. Tleniony blondyn wstał i chwiejnym krokiem ruszył w jej stronę. Draco był osobą, która mimo swojej pychy i chciwości do rzeczy niemożliwych, była bardzo strachliwa i łatwo popadała w skrajności. Swoją żarliwość i kochające serce odziedziczył za pewne po kochającej matce, która każdego dnia pokazywała mu czym jest miłość matki do jedynaka.
— Cześć, Debb. Słuchaj... CO ON TUTAJ ROBI? — wstałam i podbiegłam do, jak się okazało, trójki. Deborah robiąc bardziej na złość przyprowadziła Blaise'a Zabiniego; mulata o nienawistnym spojrzeniu, wzbudzającego ponętność u większości żeńskich przedstawicielek, nie tylko Slyhterinu. Tym samym sprowadziła na dotychczasowego przyjaciela Dracona, okropne katusze i cierpienie. Blondyn nie znosił rywalizacji, a już dopiero z najlepszymi przyjaciółmi, którzy, bądź co bądź, byli niemniej przystojni od samych Malfoy'ów.
— Co się dzieje? — spytałam, przymrużając oczy. Blaise nigdy nie wzbudzał mojej sympatii, może dlatego, że odkąd pojawiłam się w Hogwarcie, słyszałam, że nazywał mnie Jenna.
— Nic, Jenna. Możesz spokojnie iść i nie przyznawać się do co poniektórych ciemięg tego wszechświata.
— O KIM MÓWISZ, DO CHOLERY? — ryknął mój partner, wyskakując na mulata z pięściami. Złapałam go w połowie, a ponieważ miałam wampirzą siłę, nie musiałam się starać z utrzymaniem narwańca.
— Popatrz, popatrz Draco. Nawet dziewczyna jest cię w stanie utrzymać. Musisz być wyjątkowo lekki. — Zarechotał, biorąc Deborę za rękę. Spojrzałam mimowolnie na przyjaciela, który z zawodem w oczach, wyrwał się z mojego uścisku i poszedł w kierunku stołu z alkoholami. Kiedy zorientowałam się, że Zabini przechodzi obok mnie, walnęłam go z całej siły w tył głowy. Wściekły złapał mnie za nadgarstek i zaczął wykręcać. Gdybym nie spowodowała grymasu na ustach, stwierdziłby, że jest ze mną coś nie tak. Zaczęłam więc udawać, że robi mi nadzwyczajną krzywdę. Poczułam jedynie odepchnięcie i ktoś stanął przede mną, pchając Blaise'a z całej siły. Chłopak wylądował na stole z przystawkami i z rozpaczą w oczach przyjrzał się mojemu obrońcy.
— Zabini odpowiedz mi proszę, czy twój ojciec kiedykolwiek uderzył twoją matkę? — Jego wyprowadzony z równowagi głos, całkowicie przyciszył muzykę i wszyscy goście spoglądali po nas. Debora, jak zdążyłam zauważyć, zniknęła w tłumie, za pewne poszukując Dracona.
— Odpowiadaj!
— Nie.
— To jakim prawem, do jasnej cholery, podniosłeś rękę na tę kobietę, wytłumacz mi — syknął, podnosząc go za kołnierzyk do góry. Zasłoniłam usta w przerażeniu i podeszłam do dwójki mężczyzn, błagając Lucjusza, aby puścił mulata.
— Ministrze...
— Jennifer, odsuń się, proszę. Ten młody człowiek zapomniał, że jeżeli jakakolwiek kobieta jest na moim przyjęciu, to on nie ma prawa podnieść na nią swojej ręki. A co dopiero, jeżeli widzę, że ta kobieta nie ma szansy się obronić. Masz ją przepraszać, teraz, w tym momencie.
— Nie mam za...
— ZABINI! Mam to powtórzyć innym sposobem? — Kiedy chłopak zrobił się sino-fioletowy, wiedziałam, że Lucjusz miał na myśli drogę pełną agresji. Chwyciłam go za ramię i dopiero wtedy usłuchał i puścił chłopaka.
Puścił, nie oznacza, że postawił na ziemi. Zrzucił go, tak, że jego twarz wylądowała na podłodze.
— Przepraszam... — wyjąkał i wybiegł z sali, całkowicie spłoszony. Lucjusz patrzył za nim chwilę, dopóki nie zorientował się, że lustruję go wzrokiem.
— Panno Black, proszę wybaczyć mój brak ogłady, ale ten chłopak wzbudził we mnie odrazę i niewątpliwie nadepnął mi na odcisk. Ma pani może ochotę na spacer po ogrodzie? — spytał. Ludzie rozproszyli się, muzyka znowu rozbrzmiała, a na moim celowniku pojawił się zarumieniony Draco, poprawiający marynarkę.
— Myślę, że mój partner nie będzie miał nic przeciwko temu — mruknęłam, biorąc mężczyznę za ramię. Był doskonale zbudowany, a jego sylwetka wzbudzała pożądanie u milionów kobiet. Zazdrościłam Narcyzie takiego męża, zwłaszcza, że był wysoko ustawiony i mógł im zapewnić życie niczym w pałacu. Wyszliśmy na podwórze, oświetlone pełnią księżyca. Dookoła ustawione były rządki latarni, które przypominały, że trwa pora wieczorna i nie należy spacerować po całkowicie zagłębionym w mroku lesie. Przybliżyłam się bliżej mężczyzny, czując dławiącą woń wilkołaka.
Czy w Malfoy Manor były wilkołaki?
Obok nas co rusz pojawiały się krzewy róż, to czerwonych to czarnych, idealnie ułożonym od największego do najmniejszego.
— Jennifer?
Pod wpływem jego niespodziewanego dotyku, podskoczyłam, broniąc się przed atakiem nieznajomej mi istoty. Jednakowoż, dotknął mnie tylko mężczyzna, aby przywrócić moje myślenie z powrotem na ziemię. Przetarłam zmęczone napięciem czoło i odetchnęłam z ulgą, lustrując położoną nieopodal drewnianą ławeczkę. Usiadłam na niej, spoglądając na zachmurzone niebo.
— Przepraszam. Nie słuchałam i w efekcie muszę poprosić pana...
— Lucjusza, kochanie — odparł. Same jego imię ledwo chciało przejść przez moją krtań, a moje myśli zanotowały jedynie fakt, że nazwał mnie "kochaniem". Potrząsnęłam delikatnie głową, śmiejąc się rozkosznie.
— Lucjuszu, doprawdy nie trzeba przechodzić na prywatne... A zresztą. Miło mi, że obroniłeś mnie przed Zabinim. Szczerze powiedziawszy, przestraszyłam się jego tonu i tego złowieszczego błysku w oczach. Nigdy nie widziałam go w takiej sytuacji i nie chcę tego powtarzać w żadnym wypadku. — Zachichotałam, wtórując bezwzględnemu basowi mężczyzny. Zawiał delikatny wiatr, który spowodował jedynie dreszcze na moich plecach. Jako, że miałam zwiewną sukienkę, zatrząsnęłam się pod wpływem zimna. Blondyn ściągnął swój frak i założył na moje ramiona, tym samym prowokując moje policzki do wytworzenia nadmiernej ilości ciepła.
— Drżysz.
— To dlatego, że jutro spadnie śnieg. Wiatr wieje z północy i wydaje mi się, że tegoroczne Boże Narodzenie w końcu będzie wyglądało w miarę normalnie — rzekłam, przypominając sobie zeszłe święta. Spędzaliśmy je wraz z mamą, u dziadka. Pamiętam to jak dziś; koszmary ponoć najtrwalej pozostają w naszych umysłach.

~*~

Nie pamiętam, kiedy przez tyle godzin, uśmiechałam się i odpowiadałam z zachwytem na wszelkie komplementy, prawione w moją stronę. Lucjusz cały czas starał się trzymać mnie za ramię, pokazując różnorodne rodzaje roślin. W momencie tłumaczenia mi różnicy kwiatu polarnej wiśni od południowej, na naszym celowniku znalazła się para, wyraźnie zapędzona czerwonym winem i wzajemną miłością. Problem w tym, że ukazaną przeze mnie parą była Debby i Draco.
— Wyglądasz... zbyt seksownie, żebym to zignorował — wybełkotał blondyn, podchodząc do niej i zawijając jej kosmyk na palec. Ona chichotała, próbując go odtrącić na wszelkie sposoby. Wiedziałam, że stara się to robić, aczkolwiek jej silna wola była zbyt mocno wystawiona na próbę.
— Daj sobie spokój, Malfoy. Nigdy nie będę twoja — odparła, upadając na ziemię. Blondyn ją podniósł i pocałował namiętnie w krwistoczerwone usta. Kiedy się od niej oderwał, zauważyłam czerwonawą poświatę tuż w okolicy jego warg.
— Powiedz to.
— Powiedzieć co?
— Dwa słowa, osiem liter. Powiedz to, a nigdy cię nie zawiodę — mruczał. Moje oczy błyszczały się jak pod wpływem zaklęcia rozpraszającego, ponieważ za chwilę na moich oczach, najwspanialsza para świata miała w końcu zaprzysiąc sobie wspólne istnienie.
Miała.
— Chyba oszalałeś, chłopczyku. Nie zamierzam ci nic mówić. Sam musisz się o to postarać.
— Deborah! — krzyknęłam. Lucjusz złapał mnie za dłoń, kręcąc na zaprzeczenie głową. Nie podzielał mojego zbesztania przyjaciółki za lekkomyślność, toteż postanowiłam się podchodzić do niej i nie potrząsać jej bezwiednym ciałem jak szmacianą lalką. Jasnowłosa odepchnęła Malfoy'a i pobiegła w stronę wejścia do Malfoy Manor. Chciałam za nią pobiec, do oczywiste, ale wyprzedził mnie (pijany w rynsztok, ale zabójczo zakochany) Draco. Załamałam ręce i wypuściłam powietrze z ust.
— Nie przejmuj się. Draco ma romantyzm zapisany w duszy. Odziedziczył miłość do kobiet po ojcu, słowo daję. Dodatkiem do tego wszystkiego jest idealny gust i umiejętność dobierania sobie atrakcyjnych wybranek do reszty życia. Nie trzeba czekać długo, zanim spróbują się zejść. Powiedział mi, że mu na niej zależy. Mój syn nie jest głupi, umiejętnie sobie radzi w takich sytuacjach — stwierdził, otwierając szklane drzwi, abym przeszła przed nim. Spojrzałam na złocisty zegar tuż nad wejściem do sali balowej i ze zdenerwowaniem stwierdziłam, że powinnam już wracać. Zdjęłam pospiesznie frak z ramion i oddałam go prawowitemu właścicielowi.
— Muszę już iść. Jeżeli będę wracać po zmroku, najprawdopodobniej zostanę przykuta łańcuchami Filcha do grubego muru.
— Ciekawa wizja, lecz nie chcę, abyś wracała samotnie po zmroku, więc oczywiście, nie będę się naprzykrzał. Pozwól, że odprowadzę cię chociażby do garderoby, Jennifer. — Był szarmancki, oczywiście. I piekielnie przystojny (jeżeli zaraz nie odejdę, chyba oszaleję).
— Nie ma takiej potrzeby, lecz dziękuję za propozycję. Świetnie się bawiłam. Proszę pożegnać ode mnie małżonkę i mojego partnera, jeżeli nie wyląduje w Skrzydle Szpitalnym w Św. Mungu z powodu dotkliwych obrażeń, spowodowanych przez Deborę. Miłej nocy. — Odwróciłam się na pięcie, lecz poczułam żelazny uścisk w okolicach nadgarstka i moje usta złączyły się z jego. Nasze języki splotły się niczym ogniste i chińskie smoki, a uścisk pogłębił namiętność pocałunku. Wibracje w okolicach żołądka nasiliły się, oddech przyspieszył. W momencie, gdy przyjemność sięgnęła szczytu, jego uścisk zelżał, a nim otworzyłam oczy, zdążył wyjść i zamknąć pospiesznie drzwi. Zdezorientowana stałam w przedsionku z kilkanaście minut, a kiedy przypomniałam sobie o godzinie, nałożyłam płaszcz na ramiona i pospiesznie wybiegłam, kierując się do drzwi wyjściowych. Na moje nieszczęście i zagubienie, pomyliłam kilka razy drzwi.
W jednych znalazłam Dracona i Deborę, namiętnie pogłębiających uczucia przy drewnianym stole. W drugich nie było już tak wesoło, albowiem w drugim pomieszczeniu, które uznałam za drzwi, znalazłam kogoś, kto niewątpliwie powinien teraz być u boku męża.
Kto był matką.
Kto miał rodzinę.
Tak, Narcyza Malfoy miała wiele za uszami. Uchodziła za idealną żonę, będącą zawsze u boku męża i kochającą syna najmocniej na świecie. Nikt nigdy nie przypuszczał, że Narcyza dopuści się zdrady i to nie takiej niewinnej, jak nasz pocałunek, lecz czegoś o wiele gorszego. Mniemam, że nikt by mi nie uwierzył, gdybym mu streściła widok trwający przed moimi oczami w tymże momencie.
Problem tkwił w tym, że Debby i Draco zauważyli moją szybką wizytę i wyszli mi na wytłumaczenia.
Problem był również w tym, że Draco zauważył matkę, która trwała w dosyć niecodziennej pozycji, razem z Rudolfusem Lestrangem.
— Matko...

2 komentarze:

  1. O MATKO! *O*
    Ale się postarałaś! Proszę, ja Cię błagam, pisz szybciej te rozdziały, a może nawet przekonasz mnie do powrotu na fikcję. Twoje teksty potrafią tak choolernie natchnąć! Jestem oczarowana Twoim talentem! ♥
    Jen i Lucjusz?! O kur...czę. Tego się nie spodziewałam, a jakiś seks coś... No dalej, nie wstydź się... :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajajajja w końcu akcja z Lucjuszem ah mniam! Bosko, bosko boskoooo. Tylko błagam więcej tegoo. O Narcyza niewierna, i bardzo dobrze. Niech Malfoy senior ją zostawi w końcu. ;D

    OdpowiedzUsuń